Droga przez piekło (2)

31 października 2013 roku – od tego dnia ta strasznie śmierdząca ropa zaczęła pomału spływać z mojej głowy. („Zdechły Pies” to inna ropa od tej, z którą wcześniej się spotkałem, była – w odróżnieniu od tamtej – mocno żółta i klejąca, gdy się ją wzięło między dwa palce ciągnęła się między nimi nie umiejąc się rozerwać, miała konsystencję kleju do butów butaprem. A w dodatku smród jej był tak mocny, że obudziła we mnie wspomnienia z dzieciństwa.)

Pamiętam to jak dziś. Miałem około 10 lat, wracając z kolegą ze szkoły przechodziliśmy niemal codziennie obok dużego wysypiska śmieci, które było opodal lasu, czasami – jak to dzieci – grzebaliśmy w nim i znajdowaliśmy nawet ciekawe przedmioty. Któregoś ciepłego dnia nie udało nam się nic ciekawego znaleźć, umówiliśmy się z kolegą po obiedzie z łopatami twierdząc, że skoro na powierzchni wysypiska nic ciekawego nie ma, to zajrzymy do jego środka. Zaczęliśmy kopać, po kilkudziesięciu minutach dokopałem się dość głęboko, do grubego żółtego laku; obkopałem go dookoła myśląc, że pod nim jest coś ciekawego ukryte. Kiedy podniosłem go do góry, moim oczom ukazały się niemal już całkowicie rozłożone zwłoki zdechłego psa. Smród był tak okropny, że przez najbliższe dni unikałem jakiegokolwiek jedzenia. Gdy wypluwałem spływającą z mojej głowy ropę (zazwyczaj robiłem to rano po przebudzeniu, bo wtedy było jej najwięcej) na papierowy ręcznik i zacząłem ją wąchać, stwierdziłem, że smród tej ropy jest IDENTYCZNY jak ten z wysypiska. (To dlatego postanowiłem sobie nazwać tę okropnie śmierdzącą ropę „Zdechłym Psem”.)

Choć ropa przez kolejne dni spływała słabo, to i tak objawy psychiczne rosły z dnia na dzień w ekspresowym tempie. 

Dokładnie 9 listopada ta śmierdząca ropa ruszyła na dobre z mojej głowy. Ropa spływała niemal BEZ przerwy, aż w kolejnych dniach doprowadziła do głębokiej depresji, myśli samobójczych, napadów lęku i płaczu, mocnego niepokoju, mocnej nerwicy lękowej oraz do mocnej schizofrenii (z którą żartów już nie było) i nerwicy natręctw (że o innych objawach już nawet nie wspomnę). A co w tym wszystkim najgorsze, powodowała przerażenie, byłem niemal bezbronny, w tym stanie nie dało się już nic robić. Ból głowy był tak mocny, że chyba nigdy w życiu takiego nie miałem. Dlatego zadzwoniłem do Mistrza, bo myślałem, że w mojej głowie są jakieś stany zapalne. Powiedział mi, że lepiej by było do niego przyjechać. 

Dotarłem tam 13 listopada. Okazało się, że żadnego stanu zapalnego w głowie nie ma. Jednak o tej spływającej śmierdzącej ropie nie powiedziałem mu nic; bałem się, co mi na to powie – przecież wcześniej mówił mi, że te wszystkie moje objawy będą się z czasem zmniejszać , a tu nagle taki atak.

Taki stan, jak opisałem powyżej, trwał do 17 listopada. Od 18 listopada ta śmierdząca ropa zaczęła odpuszczać. Później w kolejnych dniach leciała nadal, ale już nie śmierdziała tak mocno i nie spływała w tak dużych ilościach. Objawy psychiczne, które powyżej opisałem, zaczęły się zmniejszać, z dnia na dzień były słabsze, ustąpiły także bóle głowy. 

Po tym pierwszym ataku „Zdechłego Psa” doszedłem pomału do siebie 24 listopada, wtedy to całkowice ustąpiły między innymi takie objawy psychiczne jak: głęboka depresja, myśli samobójcze, napady lęku i płaczu, a co najważniejsze, ustąpiło towarzyszące temu wszystkiemu przerażenie. Z średnią-słabą siłą pozostały: niepokój, lęk, schizofrenia, natręctwa, nerwice lękowe. Ale przy takiej ich sile radziłem sobie z nimi spokojnie. Można było już także pracować. Jednak szok po tym ataku pozostał, myślałem sobie – Boże, co to było, przecież ta śmierdząca ropa cofnęła w ciągu 10 dni moje postępy w leczeniu o ponad 2 lata. Przybliżyła mi jednak w małym stopniu przez te dni, w których spływała, jak wyglądał mój stan psychiczny 3 lata temu. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jaką drogę do zdrowia dla siebie wybrałem. Jeszcze bardziej znienawidziłem lekarzy, przecież zrobili mi wszystkie możliwe badania, stwierdzili, że jestem najzdrowszy w okolicy. (Od razu pozbierałem w domu wszystkie bajki dla dzieci typu „Chory ryjek”, które mają za zadanie przyuczać dzieci do wizyt lekarskich, i spaliłem je w piecu.)

Wiedziałem także, co by było ze mną, jakbym się dostał w ręce proponowanego przez panią doktor z ośrodka mistrza psychiatry, który to jak nikt ma zdolności do podawania leków psychotropowych i umiejętnego ich wycofywania. Odpowiedź była banalnie prosta – byłoby już po mnie. Tak samo ludzie, którzy są chorzy na tę chorobę, co ja i korzystają z ich usługi, nie mają żadnych szans, nigdy się nie wyleczą. Pan Słonecki miał jednak rację, choć sam do końca mu nie wierzyłem, schizofrenia to nie jest choroba psychiczna. 

Czy jednak mimo to uda mi się oszukać moje przeznaczenie i to, co było mi pisane? Bo przeciez chorzy zatruci „Zdechłym Psem” są leczeni psychiatrycznie, standardowo rozpoznaje się u nich zespół maniakalno-depresyjny, psychozy, a także schizofrenię; często chorzy są z tego powodu hospitalizowani oraz faszerowani coraz to mocniejszymi lekami psychotropowymi (gdyż „Zdechłego Psa” w ich głowie przybywa). I tak oto pogodzeni ze swoim losem dożywają swoich lat w zakładach psychiatrycznych. Ten scenariusz był mi pisany, jakbym wybrał inną drogę. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że droga do zdrowia, którą ja wybrałem, będzie piekielnie trudna, pełna ostrych zakrętów, przepaści, niebezpieczeństw, będzie trzeba na niej tysiące razy upadać, tysiące razy się podnosić. Mówiąc szczerze, praktycznie niemożliwa do przebycia dla normalnego, zwykłego śmiertelnika. Przebycie jej, a zarazem przeżycie każdego, choćby jednego dnia będzie graniczyło niemalże z cudem.

Tak, to prawda, ten pierwszy atak tej strasznie śmierdzącej ropy był atakiem, jak się później okaże, najsłabszym z możliwych, to był zaledwie mały początek (mała próba organizmu). Skąd wtedy mogłem wiedzieć, że ta ropa, która spłynęła z mojej głowy przy pierwszym ataku „Zdechłego Psa”, to był zaledwie maleńki, centymetrowy wierzchołek ogromnej góry śmietnika, która zalega w mojej głowie. I tak oto małymi krokami zaczął się mój prawdziwy horror – którego nie powstydziłby się nawet sam Alfred Hitchcock – zatytuowany „Zdechły Pies”. Chorobę psychiczną schizofrenię można pokonać. Jednak dokonać tego może tylko ten, któremu uda się dokonać NIEMOŻLIWEGO i przetrzymać piekielnie mocne ataki „Zdechłego Psa”.

Wracając do tekstu. 25 listopada, wiedząc już, co jest ze mną grane, chciałem z mojej głowy szybko się tego wszystkiego pozbyć. Zacząłem znowu zakrapiać nos w stosunku 1:3 (citrosept). Jednak jak teraz na to patrzę, to był mój błąd. Chciałem pogonić mój organizm, a w rzeczywistości przy tym przyspieszaniu i nadmiernym usuwaniu cierpiała mocniej moja psychika i całe koło się zamykało, a ja stałem w miejscu. Choć krople teraz sięgały głębiej, powyżej środka głowy – tam dokładnie się zatrzymywały. Do końca roku mój stan psychiczny był podobny do tego z dnia 24 listopada, a nawet mocniejszy. Jedzenie było cały czas na granicy, tak jak już pisałem wcześniej, jeden posiłek mógł przechylić szalę i spowodować pogorszenie psychiczne. Albo było też odwrotnie, czasami wypicie koktajlu błonnikowego mogło mnie przenieść ze stanu totalnego rozbicia do nadpobudliwości; a bardzo często było tak, że po wizycie w ubikacji stan psychiczny się poprawiał. 

Dalej zamieszczam kolejne dni od 18 października do 31 grudnia, które dzień po dniu notowałem.

• 18-19 października – smarkanie ropą i skrzepami krwi

• 20 października – parówka na głowę z szałwii i smarkanie po niej skrzepami krwi z nosa

• 21 października – parówka na głowę z szałwii i smarkanie po niej ropą i skrzepami krwi

• 22 października – parówka na głowę z szałwii, rano wyplucie żółtej ropy (ropa zaczyna śmierdzieć), smarkanie ropą i skrzepami krwi

• 23 października – parówka na głowę z szałwii, rano wyplucie żółtej ropy

• 24 października – rano wyplucie żółtej ropy z krwią (ropa zaczyna śmierdzieć)

• 25 października – rano wyplucie żółtej ropy (ropa zaczyna śmierdzieć), biegunka oczyszczająca

• 26 października – rano wyplucie żółtej ropy (ropa zaczyna śmierdzieć)

• 27-30 października – parówka na głowę z szałwii, rano wyplucie żółtej ropy 

• 31 października – rano wyplucie żółtej ropy z krwią (ropa śmierdzi)

• 3 listopada – parówka na głowę z szałwii, biegunka oczyszczająca

• 4 listopada – parówka na głowę z szałwii

• 6 listopada – parówka na głowę z szałwii

• 8 listopada – parówka na głowę z szałwii, lekkie smarkanie ropą

• 9-10 listopada – rano wyplucie żółtej ropy gęstej, ropa śmierdzi, straszny smród – „Zdechły Pies”, plucie ropą cały dzień, zapach ropy z ust

• 11 listopada – parówka na głowę z szałwii, rano wyplucie żółtej ropy gęstej, ropa śmierdzi, straszny smród – „Zdechły Pies”, plucie ropą cały dzień, zapach ropy z ust

• 12 listopada – rano wyplucie żółtej ropy gęstej, ropa śmierdzi, straszny smród – „Zdechły Pies”, plucie ropą cały dzień

• 13 listopada – rano wyplucie żółtej ropy z krwią, ropa śmierdzi, straszny smród – „Zdechły Pies”, plucie ropą cały dzień

• 14-16 listopada – parówka na głowę z szałwii, rano wyplucie żółtej ropy z krwią, ropa śmierdzi, straszny smród – „Zdechły Pies”, plucie ropą cały dzień

• 17 listopada – rano wyplucie żółtej ropy gęstej, ropa śmierdzi, straszny smród – „Zdechły Pies”, plucie ropą cały dzień

• 18 listopada – parówka na głowę z szałwii, rano wyplucie żółtej ropy, ropa śmierdzi – smarkanie ropą

• 19 listopada – rano wyplucie żółtej ropy

• 20 listopada – parówka na głowę z szałwii, rano wyplucie żółtej ropy

• 21 listopada – rano wyplucie żółtej ropy

• 22 listopada – rano wyplucie żółtej ropy, plucie ropą ze skrzepami krwi

• 23 listopada – rano wyplucie żółtej ropy (ropa lekko śmierdzi)

• 24 listopada – rano wyplucie żółtej ropy

• 25 listopada – rano wyplucie żółtej ropy, powrót do zakrapiania nosa – lewa dziurka, 7 kropli wieczorem

• 26 listopada – rano wyplucie dużej ilości krwi ze skrzepami

• 27 listopada – rano wyplucie żółtej ropy, zakrapianie nosa – prawa dziurka, 7 kropli wieczorem

• 28-29 listopada – rano wyplucie żółtej ropy

• 30 listopada – rano wyplucie żółtej ropy (ropa śmierdzi)

• 1 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy (ropa śmierdzi)

• 2-3 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy (ropa śmierdzi), lekkie smarkanie ropą i krwią

• 4 grudnia – lekkie smarkanie ropą z małymi skrzepami krwi

• 5 grudnia – lekkie smarkanie ropą, zakrapianie nosa – prawa dziurka wieczorem

• 6 grudnia – lekkie smarkanie ropą

• 7 grudnia – rano wyplucie żółtej ropy, smarkanie ropą i skrzepami krwi

• 8 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy, lekkie smarkanie ropą, zakrapianie nosa – lewa dziurka wieczorem

• 9 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy

• 10 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy, biegunka oczyszczająca

• 12 grudnia  – rano wyplucie ropy z krwią, lekkie smarkanie ropą

• 13 grudnia – rano wyplucie żółtej ropy, smarkanie ropą i krwią

• 14 grudnia  – lekkie smarkanie ropą

• 15 grudnia  – lekkie smarkanie ropą i krwią, zakrapianie nosa – prawa dziurka wieczorem

• 16-17 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy, lekkie smarkanie ropą

• 18 grudnia  – rano wyplucie ropy z krwią, katar, spływała ropa z nosa

• 19-20 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy (ropa śmierdzi), katar, spływała ropa z nosa

• 21 grudnia  – rano wyplucie ropy z krwią (ropa śmierdzi), katar, spływała ropa z nosa

• 22  grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy, smarkanie ropą, zakrapianie nosa – prawa dziurka wieczorem

• 23  grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy, smarkanie ropą

• 24-25  grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy

• 26  grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy, język całkowicie czysty, brak na nim nalotu

• 27 grudnia – rano wyplucie żółtej ropy, lekkie smarkanie ropą

• 28 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy (ropa śmierdzi), lekkie smarkanie ropą

• 29 grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy (ropa śmierdzi), lekkie smarkanie ropą, zakrapianie nosa – lewa dziurka wieczorem

• 30  grudnia  – rano wyplucie żółtej ropy

• 31 grudnia – okropne samopoczucie

 

Podsumowując 2013 rok. Piłem już czasami kawę, ale trzeba było z nią uważać, bo w momencie, kiedy test buraczkowy był pozytywny, a nadżerki odsłonięte, wypicie jej doprowadzało od razu do przeczyszczenia. Zmiana mikstury oczyszczającej i kropel do nosa na citrosept pogarszała stan zdrowia. Przestałem się bać, że jak coś zjem nie tak albo odpuszczę koktajl błonnikowy, to całe moje leczenie pójdzie na marne. Podsumowując ten rok, oprócz tych wszystkich objawów, które opisałem, cały czas towarzyszyły mi: 

• zawroty głowy (mniejsze)

• szum, pisk w uszach (bez przerwy)

• cały rok trwał cykl języka

• cały rok bóle i pieczenie brzucha

• sikanie na czerwono, test buraczkowy raz pozytywny, raz negatywny

• biegunki z jelit schodziły podręcznikowo

Wszystko tak jak opisał pan Józef Słonecki w swoich książkach (najgorzej było, jak była kumulacja i jednocześnie schodziło z jelit i z głowy).

• nadwrażliwość psychiczna na papierosy, kosmetyki, środki chemiczne i hałas

• brak koncentracji i skupienia uwagi, mgła umysłowa

• depresja maniakalna

• nadpobudliwość psychiczna i psychoruchowa

• drżenie ciała, mroczki przed oczami

• nieprzyjemny pot i zapach z ust metaliczny

• krytykanctwo, nerwowość, wybuchowość, niecierpliwość

• ucisk ponad i za uszami

• uczucie obrzęku i opuchnięcia głowy

Cały rok ssanie oleju, dwa koktajle błonnikowe dziennie, zero alkoholu, ZERO LEKÓW, czasami kostka gorzkiej 90% czekolady.

Kolejny, drugi atak „Zdechłego Psa” zacznie się końcem lutego 2014 roku. Będzie o wiele mocniejszy od poprzedniego. Zaś końcem września cały mój dotychczasowy świat zawali się już na całego. Będę musiał umrzeć po raz drugi. Umrzeć po to, żeby kiedyś móc żyć normalnie. Wtedy to mój genialny układ odpornościowy postanowi posłać do mojej głowy wędrujące bóle głowy i ich cykle, które wędrując od czoła do tyłu głowy (i znowu od czoła do tyłu głowy, i tak bez przerwy) z ogromną siłą będą usuwać „Zdechłego Psa” w niebotycznych ilościach. 

Moim straszliwym mękom nie będzie już końca.

 

Autor życzy sobie zachować anonimowość